Ciekawy Kanał


Dawid835

🩷💜

2 days ago | [YT] | 3

Dawid835

„Lloyd Ginekologiem... z Przypadku”

Po latach walki z wężonami, duchami i innymi złoczyńcami, Lloyd postanowił zmienić swoje życie. Został... lekarzem. A dokładniej: specjalistą od zdrowia kobiet. Nya powiedziała mu, że "ninja musi znać wszystkie aspekty życia", więc czemu nie?

Pewnego dnia do jego nowo otwartego gabinetu "Zdrowie z Zieleniną" przyszła… Harumi. W zaawansowanej ciąży. Lloyd zamarł.

— Hej, Lloyd. Potrzebuję kontroli. To... dziecko Morro. — powiedziała, kładąc się spokojnie na fotel.

Lloyd zdjął okulary ochronne. Westchnął.

— Nie wierzę. Po wszystkim, co przeszliśmy… a ty wpadasz tu z... duchem?

Harumi wzruszyła ramionami.

— W życiu bywa... paranormalnie.

Lloyd już miał zamiar się zdenerwować, ale zamiast tego nalał sobie herbaty z imbirem. Wziął głęboki oddech.

— Dobrze. Zbadam was oboje. Ale ostrzegam: jak usłyszę jakieś duchowe jęki w trakcie USG, wypisuję was od razu.

Badanie przebiegło spokojnie. Dziecko miało zdrowe serce i jak na pół-ducha – zaskakująco ładny profil.

W drzwiach nagle pojawił się Morro w postaci mgły.

— Dzięki, Lloyd. Wiem, że to dziwne, ale doceniam. — szepnął ektoplazmatycznie.

Lloyd zmarszczył brwi.

— Dziwne to mało powiedziane, Morro. Ale dobra. W Ninjago i tak wszystko jest możliwe.


---

Morał?
Nawet dawni wrogowie zasługują na zdrowie... i porządne badanie pre**talne.

---

„Między Leczeniem a Złamanym Sercem”

Minął miesiąc od niezwykłego spotkania z Harumi. Gabinet Lloyda wciąż funkcjonował, chociaż wielu pacjentów wciąż nie mogło uwierzyć, że Zielony Ninja zamienił katany na stetoskop. Dla Lloyda praca była odskocznią – od wspomnień, od samotności, od uczuć, o których nigdy nie mówił głośno.

Pewnego dnia do gabinetu weszła... Nya.

Piękna jak zawsze, ale dziś trochę blada. Na twarzy miała wyraz niepewności. Lloyd uśmiechnął się lekko, choć serce mu zabiło mocniej.

— Hej, Lloyd. Potrzebuję badania. Jestem... w ciąży. — powiedziała, siadając powoli.

— Czyje to dziecko? — zapytał, choć już przeczuwał odpowiedź.

— Jay'a.

Nastała cisza. Długa, ciężka jak ołów.

Lloyd poczuł, jak zgrzyta mu coś w środku. Zamiast zareagować profesjonalnie, jak lekarz, jak ninja… wypowiedział słowa, których sam później żałował.

— Jay? Naprawdę? Co on ma, czego ja nie mam? Przecież to nieudacznik! A ty… ty wybrałaś jego?

Nya spojrzała na niego, z bólem w oczach.

— Wybrałam Jay’a, bo mnie kocha... a nie kontroluje. Bo jest dobry. Bo nie patrzy na mnie jak na trofeum, tylko jak na osobę, Lloyd. Ty... zawsze byłeś wojownikiem. Ale nigdy nie nauczyłeś się być człowiekiem.

Słowa zabolały bardziej niż jakakolwiek walka.

Lloyd odwrócił wzrok, złość mieszała się z poczuciem porażki. W jego oczach pojawiły się łzy, ale nie chciał, by Nya je zobaczyła. Machnął ręką w stronę drzwi.

— Wyjdź.

Nya wstała powoli, zawieszona między smutkiem a rozczarowaniem. Nim zamknęła za sobą drzwi, szepnęła:

— Kiedyś będziesz gotów na coś więcej. Ale to nie będzie dzisiaj.

Został sam. W pustym gabinecie. W ciszy, którą wypełniały tylko niewypowiedziane słowa i echo jego własnej złości.

---

Epilog

Tamtego dnia Lloyd zrozumiał, że nie wszystko da się wygrać mieczem ani Spinjitzu. Niektóre bitwy toczą się w sercu — i by je wygrać, trzeba najpierw przegrać swoją dumę.

---

„Zielone Serce” – Finał

Minęły tygodnie od tamtego dnia, gdy Nya odeszła z jego gabinetu, zostawiając Lloyda samego z jego złością, błędami i ciszą. Wciąż pracował – mechanicznie, chłodno, nie patrząc pacjentkom w oczy dłużej niż trzeba. Był ninja – ale nie był już człowiekiem.

Aż pewnego dnia przyszła Sora.

Drzwi otworzyły się powoli. Weszła zgarbiona, z oczami czerwonymi od łez. Siadła w kącie, trzymając dłonie na brzuchu. Lloyd od razu zobaczył, że coś jest nie tak – i tym razem nie chodziło tylko o badanie.

— Lloyd... — powiedziała cicho. — Ja nie wiem, czyje to dziecko. Może Seraka... może Arina... to było... dziwne lato, dużo misji, zbyt wiele emocji, a teraz...

Zaczęła płakać.

— Oni nawet nie wiedzą, że mogą być ojcami. A ja... nie wiem, czy chcę im to mówić. Boję się. Wszyscy mnie osądzą.

Lloyd patrzył na nią długo. I nagle coś w nim pękło. Pamiętał Nyę. Pamiętał własną zazdrość, gniew, słowa, które wypowiedział zbyt łatwo, i ludzi, których przez to stracił. Ale w oczach Sory zobaczył nie winę… tylko lęk. I potrzebę.

Wtedy wstał. Podał jej kubek wody. Usiadł obok. Bez osądu. Bez pytań.

— Sora… nieważne, kto jest ojcem. Jeśli pozwolisz… będę nim ja.

Spojrzała na niego zszokowana.

— Co?

— Potrzebujesz kogoś, kto będzie obok. Kto nie odejdzie. Kto nie będzie cię oceniać. Kogoś, kto nie ucieknie, gdy będzie ciężko. Ja kiedyś uciekałem. Przed ludźmi. Przed sobą. Przed odpowiedzialnością. Ale już nie chcę.

W tej jednej chwili Lloyd nie był już ninja, bohaterem czy lekarzem. Był po prostu człowiekiem. Kimś, kto postanowił być dobry — nie przez słowa, ale przez czyny.


---

Rok później...

Sora urodziła zdrowe dziecko – dziewczynkę. Nazwali ją Hope – bo była nadzieją na lepsze życie, na nowy początek. Lloyd był przy porodzie, trzymał Sorę za rękę i płakał, gdy usłyszał pierwszy krzyk dziecka, które choć nie było jego krwią – było jego sercem.

Lloyd zmienił się. Ludzie to zauważyli. Już nie mówił z góry, nie oceniał. Pomagał, słuchał, śmiał się z dzieci, których rodzice przychodzili do jego gabinetu. Nawet Jay podał mu rękę. Nya znów spojrzała na niego z szacunkiem.

Został nazwany przez miasto: Lloyd – Zielony Ojciec.


---

Bo czasem, największym bohaterstwem… nie jest pokonanie wroga. Ale bycie tym, kogo ktoś może nazwać domem. 💚



‪@Shinobi560‬

2 days ago | [YT] | 3

Dawid835

♥️

2 days ago | [YT] | 2

Dawid835

Hanako Kun i romantyczny obiad

W ciepły, jesienny wieczór Hanako postanowił zabrać Yashiro na coś wyjątkowego.
– Yashiro, dziś nie będzie żadnych duchów, żadnych klątw – tylko my – powiedział z tajemniczym uśmiechem.

Dziewczyna uniosła brwi.
– Naprawdę? Ty? Romantyczny wieczór? – zachichotała, ale dała się poprowadzić.

Restauracja była niewielka, pełna blasku świec i zapachu przypraw. Na powitanie wyszedł… Lloyd z Ninjago, ubrany w zielony fartuch i czapkę kucharską.
– Dobry wieczór, państwo! – powiedział, robiąc teatralny ukłon. – Jestem dzisiejszym kelnerem.

Hanako wymienił z Yashiro zdziwione spojrzenie.
– Czy to… ninja? – szepnęła.
– Cicho, może ma drugą pracę – odparł Hanako.

Lloyd podał im menu, a po chwili wrócił z dwiema miskami gorącej zupy.
– Specjalność szefa – ogłosił z dumą.

Yashiro spróbowała pierwsza.
– Mmm, pyszne! – zachwyciła się.
– Nie jest złe – przyznał Hanako, choć jego policzki lekko się zaróżowiły, jakby chciał, żeby Yashiro była zadowolona.

– A teraz – powiedział Lloyd, wyciągając długą zapałkę – czas na romantyczną świecę!

Zapalił gromnicę stojącą na środku stołu. Płomień rozbłysnął jasno, aż nagle… buch!
Ogień sięgnął czapki Hanako i w ułamku sekundy zaczęła się tlić.

– Aaaaa! Moja czapka! – krzyknął Hanako, zrywając się z miejsca.
– Gaś to! – wrzasnęła Yashiro, chwytając serwetkę i okładając nią głowę chłopaka.

Lloyd też wpadł w panikę.
– Przepraszam! To miał być romantyczny efekt! – zawołał, próbując zgasić płomień dzbankiem wody.

W końcu czapka zgasła, choć Hanako wyglądał jakby właśnie przeszedł przez mały pożar.
– Czy to miało być romantyczne?! – fuknął, otrzepując się.
Yashiro nie mogła się powstrzymać i wybuchnęła śmiechem.
– Wyglądasz uroczo z taką fryzurą – zaśmiała się, wskazując na stojące w każdą stronę włosy.

Hanako usiadł z powrotem, lekko speszony.
– Następnym razem idziemy na zwykłe onigiri – mruknął.
– Nie – powiedziała Yashiro z uśmiechem – ten wieczór był idealny.

Lloyd podał im deser w ramach przeprosin. Tym razem nic się nie zapaliło, a Hanako, choć zgrywał obrażonego, cicho się uśmiechał.

2 days ago | [YT] | 5

Dawid835

Wiecie co mi to przypomina? - Dwie rzeczy!:

3 days ago | [YT] | 6

Dawid835

Jesteś piękna ♥️ ( okulary jej dodaje bo uważam że piękne są postacie w okularach )

3 days ago | [YT] | 2

Dawid835

Harumi i Warneńczyk

Harumi nigdy nie była zwyczajną dziewczyną. Pochodziła z dalekiego wschodu, z kraju, gdzie góry spowite były mgłą, a rzeki śpiewały stare pieśni. Mówiono, że jej rodzina od pokoleń nosiła w sobie kroplę boskiej krwi – dzięki temu Harumi mogła przechadzać się między światami i rozmawiać z duchami dawnych wojowników. Pewnego dnia, w trakcie jednej z takich wędrówek, stanęła na polach pod Warną, gdzie cisza po bitwie była gęsta jak dym po pożarze.

Ciała rycerzy i królów leżały w trawie, a powietrze pachniało prochem i żelazem. Wtedy właśnie ujrzała jego – Władysława Warneńczyka. Nie był już żywy, a jednak jego duch nie odszedł. Stał nad sobą samym, patrząc z niepojętym smutkiem na martwe ciało. Miał w oczach więcej pytań niż odpowiedzi, a jego młodość, zaledwie dwudziestoletnia, zdawała się krzyczeć: „To nie mogło być już teraz!”.

Harumi zbliżyła się powoli i dotknęła jego ramienia. – Mogę cię ocalić – powiedziała cicho. – Ale cena będzie niezwykła.

Król spojrzał na nią i skinął głową. Nie miał nic do stracenia.

Wtedy wydarzyło się coś, co mogło zdarzyć się tylko w legendzie. Harumi wyciągnęła z siebie światło, jakby wyplatała je z własnego serca. Światło owinęło Władysława, wciągnęło jego ducha z powrotem do ciała, a on z trudem wziął pierwszy oddech. Był żywy – lecz coś w nim się zmieniło. Był jednocześnie sobą i kimś innym, jakby powrócił z innego wymiaru.

W ciągu jednej nocy Harumi i Warneńczyk spędzili razem czas w obozie, rozmawiając o świecie, o przyszłości i o tym, co znaczy być królem. Harumi wyjaśniła, że jej moc jest nietypowa: może obdarować życie nie tylko umarłych, ale i nowe istnienia. Jej ciało nie podlegało zwykłym prawom – była zawsze czysta, zawsze dziewicza, a mimo to mogła rodzić.

Gdy wstało słońce, pierwsze z dzieci już płakało w jej ramionach. Potem kolejne. I kolejne. Harumi nie czuła bólu ani zmęczenia, a Władysław początkowo był zachwycony – każdy z nowo narodzonych synów i córek był piękny jak świt i silny jak stal.

– To cud! – wołał, śmiejąc się. – Mój ród przetrwa każdą burzę dziejów!

Jednak dzieci wciąż przybywało. Tego samego dnia było ich już sto. Tydzień później – tysiąc zabranych dusz przyszło na świat w ludzkich ciałach. Harumi uśmiechała się łagodnie, jakby wypełniała wolę nieba.

Obóz pod Warną zamienił się w miasto. Chorągwie rycerskie służyły za pieluchy, a rycerze, którzy przeżyli bitwę, zajmowali się opieką nad kolejnymi niemowlętami. Władysław, który z początku cieszył się z każdego nowego dziecka, zaczął coraz częściej siadać z pustym wzrokiem.

– Harumi – powiedział pewnego wieczoru – ile jeszcze ich będzie?

– Tyle, ile trzeba – odparła spokojnie. – Każde dziecko to cząstka twojego odkupienia.

Władysław próbował to zrozumieć. W końcu był królem, odpowiedzialnym za naród. Ale gdy liczba jego potomstwa doszła do 990, zrozumiał, że jego imię już na zawsze zostanie związane z czymś, czego nie ogarnie żaden kronikarz.

– Przodkowie mnie osądzą – wyszeptał. – Ale jak wyjaśnię to światu?

Tej nocy nie spał. Chodził po obozie, patrząc na rzędy dzieci śpiących w prowizorycznych kołyskach. Każde z nich miało jego oczy. Każde z nich miało prawo do tronu, do korony, do historii. Nagle jego serce ścisnął lęk – czy przez te dzieci nie rozpocznie się niekończąca wojna o sukcesję? Czy Polska nie rozpadnie się pod ciężarem jego własnej płodności?

Zanim nadszedł świt, Władysław usiadł pod dębem i zamknął oczy. Jego oddech stał się płytki. Serce nie wytrzymało – nie z powodu rany z bitwy, lecz z powodu ogromu odpowiedzialności. Umarł drugi raz, tym razem ze strachu i poczucia winy.

Harumi odnalazła go rano. Uklękła przy jego ciele i pogładziła jego włosy. – Spełniłeś swoje przeznaczenie – szepnęła. – Teraz twoje dzieci będą żyć za ciebie.

Zabrała wszystkie 990 dzieci i przeniosła je w odległy zakątek świata. Każde z nich otrzymało dar – jedno miało siłę niedźwiedzia, inne mądrość starego mędrca, jeszcze inne potrafiło śpiewać tak, że kwiaty zakwitały. Rozproszyły się po krainach, a ich potomkowie z czasem zapomnieli o swym pochodzeniu.

Lecz w legendach, które przetrwały, mówi się, że gdzieś na świecie zawsze żyje 990 potomków Warneńczyka, którzy pewnego dnia powrócą, by zjednoczyć ziemie i rozpocząć nową erę. A Harumi? Ona wciąż wędruje między światami, dziewicza i wieczna, pilnując, by jej dzieci nigdy nie zapomniały, kim były naprawdę.

I choć minęły wieki, gdy noc zapada cicha, a księżyc oświetla pola, niektórzy mówią, że można usłyszeć śmiech dziewięciuset dziewięćdziesięciu dzieci i westchnienie młodego króla, który chciał ocalić świat, ale nie był gotów na tak wielki cud.


‪@Shinobi560‬

3 days ago | [YT] | 3

Dawid835

Dlaczego Lloyd tak wygląda?

3 days ago | [YT] | 5

Dawid835

💚🩵 uwielbiam
youtube.com/shorts/yqPOvoB2nC...

4 days ago | [YT] | 3

Dawid835

Dlaczego Lloyd obawia się Harumi?

4 days ago | [YT] | 7