Dawid835

Harumi i Warneńczyk

Harumi nigdy nie była zwyczajną dziewczyną. Pochodziła z dalekiego wschodu, z kraju, gdzie góry spowite były mgłą, a rzeki śpiewały stare pieśni. Mówiono, że jej rodzina od pokoleń nosiła w sobie kroplę boskiej krwi – dzięki temu Harumi mogła przechadzać się między światami i rozmawiać z duchami dawnych wojowników. Pewnego dnia, w trakcie jednej z takich wędrówek, stanęła na polach pod Warną, gdzie cisza po bitwie była gęsta jak dym po pożarze.

Ciała rycerzy i królów leżały w trawie, a powietrze pachniało prochem i żelazem. Wtedy właśnie ujrzała jego – Władysława Warneńczyka. Nie był już żywy, a jednak jego duch nie odszedł. Stał nad sobą samym, patrząc z niepojętym smutkiem na martwe ciało. Miał w oczach więcej pytań niż odpowiedzi, a jego młodość, zaledwie dwudziestoletnia, zdawała się krzyczeć: „To nie mogło być już teraz!”.

Harumi zbliżyła się powoli i dotknęła jego ramienia. – Mogę cię ocalić – powiedziała cicho. – Ale cena będzie niezwykła.

Król spojrzał na nią i skinął głową. Nie miał nic do stracenia.

Wtedy wydarzyło się coś, co mogło zdarzyć się tylko w legendzie. Harumi wyciągnęła z siebie światło, jakby wyplatała je z własnego serca. Światło owinęło Władysława, wciągnęło jego ducha z powrotem do ciała, a on z trudem wziął pierwszy oddech. Był żywy – lecz coś w nim się zmieniło. Był jednocześnie sobą i kimś innym, jakby powrócił z innego wymiaru.

W ciągu jednej nocy Harumi i Warneńczyk spędzili razem czas w obozie, rozmawiając o świecie, o przyszłości i o tym, co znaczy być królem. Harumi wyjaśniła, że jej moc jest nietypowa: może obdarować życie nie tylko umarłych, ale i nowe istnienia. Jej ciało nie podlegało zwykłym prawom – była zawsze czysta, zawsze dziewicza, a mimo to mogła rodzić.

Gdy wstało słońce, pierwsze z dzieci już płakało w jej ramionach. Potem kolejne. I kolejne. Harumi nie czuła bólu ani zmęczenia, a Władysław początkowo był zachwycony – każdy z nowo narodzonych synów i córek był piękny jak świt i silny jak stal.

– To cud! – wołał, śmiejąc się. – Mój ród przetrwa każdą burzę dziejów!

Jednak dzieci wciąż przybywało. Tego samego dnia było ich już sto. Tydzień później – tysiąc zabranych dusz przyszło na świat w ludzkich ciałach. Harumi uśmiechała się łagodnie, jakby wypełniała wolę nieba.

Obóz pod Warną zamienił się w miasto. Chorągwie rycerskie służyły za pieluchy, a rycerze, którzy przeżyli bitwę, zajmowali się opieką nad kolejnymi niemowlętami. Władysław, który z początku cieszył się z każdego nowego dziecka, zaczął coraz częściej siadać z pustym wzrokiem.

– Harumi – powiedział pewnego wieczoru – ile jeszcze ich będzie?

– Tyle, ile trzeba – odparła spokojnie. – Każde dziecko to cząstka twojego odkupienia.

Władysław próbował to zrozumieć. W końcu był królem, odpowiedzialnym za naród. Ale gdy liczba jego potomstwa doszła do 990, zrozumiał, że jego imię już na zawsze zostanie związane z czymś, czego nie ogarnie żaden kronikarz.

– Przodkowie mnie osądzą – wyszeptał. – Ale jak wyjaśnię to światu?

Tej nocy nie spał. Chodził po obozie, patrząc na rzędy dzieci śpiących w prowizorycznych kołyskach. Każde z nich miało jego oczy. Każde z nich miało prawo do tronu, do korony, do historii. Nagle jego serce ścisnął lęk – czy przez te dzieci nie rozpocznie się niekończąca wojna o sukcesję? Czy Polska nie rozpadnie się pod ciężarem jego własnej płodności?

Zanim nadszedł świt, Władysław usiadł pod dębem i zamknął oczy. Jego oddech stał się płytki. Serce nie wytrzymało – nie z powodu rany z bitwy, lecz z powodu ogromu odpowiedzialności. Umarł drugi raz, tym razem ze strachu i poczucia winy.

Harumi odnalazła go rano. Uklękła przy jego ciele i pogładziła jego włosy. – Spełniłeś swoje przeznaczenie – szepnęła. – Teraz twoje dzieci będą żyć za ciebie.

Zabrała wszystkie 990 dzieci i przeniosła je w odległy zakątek świata. Każde z nich otrzymało dar – jedno miało siłę niedźwiedzia, inne mądrość starego mędrca, jeszcze inne potrafiło śpiewać tak, że kwiaty zakwitały. Rozproszyły się po krainach, a ich potomkowie z czasem zapomnieli o swym pochodzeniu.

Lecz w legendach, które przetrwały, mówi się, że gdzieś na świecie zawsze żyje 990 potomków Warneńczyka, którzy pewnego dnia powrócą, by zjednoczyć ziemie i rozpocząć nową erę. A Harumi? Ona wciąż wędruje między światami, dziewicza i wieczna, pilnując, by jej dzieci nigdy nie zapomniały, kim były naprawdę.

I choć minęły wieki, gdy noc zapada cicha, a księżyc oświetla pola, niektórzy mówią, że można usłyszeć śmiech dziewięciuset dziewięćdziesięciu dzieci i westchnienie młodego króla, który chciał ocalić świat, ale nie był gotów na tak wielki cud.


‪@Shinobi560‬

5 days ago | [YT] | 3